Moje cudowne wakacje...

Nareszcie nabrałam siły, żeby zająć się blogiem. Nie zaglądałam tu aż przez 2 miesiące, i chyba straciłam już wenę bo gapię się w ekran od 10 min. 30 maja stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Nie wiem jak to ładnie sprecyzować, więc po prostu napiszę że potrąciło mnie auto na pasach. Miałam zerwane więzadła krzyżowe i przednie i tylne w kolanie, złamaną kość piszczelową i wstrząs mózgu, a przez leżenie w szpitalu w jednej pozycji przez cały czas dodatkowo dostałam zapalenia płuc, oskrzeli i anemii. Przez 3 tygodnie byłam w 3 szpitalach w Łodzi. Teraz jestem już w domu, 2 dni temu przyjechałam z 2 tygodniowej rehabilitacji (i poznałam duużo świetnych osób). Nauczyłam się zginać nogę do 90 stopni. Teraz chodzę w stabilizatorze o kulach, ale moje kolano jest okropne, spuchnięte i na dodatek, blizny które zostaną do końca. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga, aby normalnie funkcjonować. Nawet nie wiem czy będę chodzić do szkoły we wrześniu.

Ten wypadek na pewno zostawił duży ślad w mojej psychice, i nie było tu nic śmiesznego, co innym się wydaje. Pociesza mnie myśl, że rodzina wynagrodzi mi te wakacje za rok :D

A Wam jak minął pierwszy miesiąc wakacji ?